Ballady i romanse – Adam Mickiewicz, Emilia Kiereś/ il. Marianna Sztyma

balladyiromansebiext53219536_400x400

Tę książkę mogłabym czytać i czytać. Po pierwsze – swego czasu też lubiłam zagłębiać się w „Ballady i romanse”. I drugi powód: dzięki objaśnieniom Emilii Kiereś, jej interpretacjom, można czytać romantyczne utwory z większym zrozumieniem. Powiem nawet: to, co wydawało się trudne, teraz jest łatwe. Mało tego, wartość dodana tej książki jest taka, że ona właśnie uczy czytać dawną literaturę – nie tylko romantyczną, ale również z innych epok. Odkrywanie poszczególnych wersów krok po kroku, jak obieranie cebuli – pod niby suchą łuską, kryje się soczysty środek. Emilia Kiereś przyznaje się do wielkiej pasji, zamiłowania do tych utworów – i to wszystko tutaj wyraźnie widać. Podoba mi się, w jaki sposób autorka buduje relacje z nami, czytelnikami. Zwraca się do nas: „Widać różnice, prawda?”, „Jak się wkrótce przekonacie”, „Spróbujmy sobie wyobrazić”, „Na pewno nieraz słyszeliście”. Już we wstępie autorka stara się nas przekonać do swego zamiaru okiełznania Mickiewicza. Widać swego rodzaju nieśmiałość – bo czy ją zrozumiemy? Emilia Kiereś ma nadzieję, że przeczytamy książkę z przyjemnością. Ja mogę powiedzieć tylko o swoim odbiorze. Lektura jest REWELACYJNA. Wśród utworów te najbardziej znane: „Świteź”, „Świtezianka”, „Powrót taty”, „Pani Twardowska”, „Lilije”, „Romantyczność”. Są i te mniej znane: „Pierwiosnek”, „Kurhanek Maryli”,  „Dudarz”, „Rybka”. Razem 14 ballad i romansów. Pierwszy raz ujrzały one światło dzienne w 1822 roku.  Za cztery lata będziemy obchodzić ich 200-tny jubileusz. Nic dziwnego, że ich lektura może współczesnym sprawiać trudności. Zmienił się język, nie wszystek kontekst kulturowy, społeczny, topograficzny jest wszystkim jasny. A przecież ma to wpływ na odbiór tej poezji. Książka wygląda tak: najpierw przytoczony jest każdy z utworów Mickiewicza. Zaraz po nim następuje interpretacja Emilii Kiereś. Jej omówienia są jak gawędy, których słucha się naprawdę z przyjemnością, które czyta się z przyjemnością – powinnam właściwie napisać. Wprowadza nas do świata, który na pierwszy rzut oka wydaje się być nieprzystępny, obcy. Bo nie rozumiemy pewnych słów, które przecież wyszły dawno z użycia. Albo kontekstu – społecznego, historycznego, politycznego, kulturowego albo i biograficznego. Bo jak się okazuje, niektóre rzeczy należy czytać właśnie w oparciu o prywatne życie i doświadczenie samego poety. Dzięki komentarzom autorki poznajemy ludzi, miejsca, miejscowe legendy, fakty z życia poety, ludowe tradycje i obyczaje, które akurat w przypadku „Ballad i romansów” odgrywały niezwykle ważną rolę. I nie sięga przy tym po jakiś wyszukany język, ale tłumaczy przystępnie, zrozumiale, a co najważniejsze – ciekawie. Jest takie przysłowie: jeśli chcesz zapalić innych, sam musisz płonąć. Ta miłość do poezji Mickiewicza jest tu widoczna. Jest też mnóstwo ciekawostek, o których milczą podręczniki: zasuszony listek podarowany Adamowi przez Marylę, który ten przechowywał w swoim biurku do końca życia. Informacje o wstręcie Mickiewicza w czasie dzieciństwa do … pisania. Musiał ćwiczyć kaligrafię na deszczułkach. I o tym, że nasz wieszcz był … figlarzem, który np. w nietypowy, poetycki sposób podpowiadał koledze na lekcji historii.

Książka została pięknie zilustrowana przez Mariannę Sztymę. Jej prace świetnie budują klimat, tajemniczość, baśniowość utworów. Natomiast sama okładka z tytułem w odcieniu ostrym – żółtym to strzał w dziesiątkę.  Do tego sama czcionka, krój liter – jakby podrygiwały one w rytm jakiejś muzyki. To też swego rodzaju potraktowanie tematu na luzie, odbrązowienie Mickiewicza i ukłon w stronę współczesnego czytelnika. Jakby ktoś dodatkowo chciał powiedzieć – Mickiewicz jest naprawdę dla ludzi! Młodych ludzi  też – gwoli ścisłości.

Wiek 14+

Wydawnictwo Egmont

Dodaj komentarz